Fragmenty książki Andrzeja Otczyka ,,Wzgórze doskonałych”, opowiadającej historię Katarów. Akcja toczy się w przededniu zdobycia twierdzy Montsegur przez krzyżowców w 1244 r., po którym obrońcy zostali spaleni. Kierowana przez dominików inkwizycja położyła w ten sposób kres ruchowi ,,doskonałych”, szafując surowymi wyrokami: od przepadku mienia, a na karze śmierci kończąc.
„Nie wiecie wy, jakiegoście ducha. Albowiem Syn człowieczy nie przyszedł zatracać dusz ludzkich, ale zachować”. (Łukasza 9:55-56)
Jezus, sługa Boga… Dlaczego ci, którzy mienią się być jego naśladowcami, rozumieją tak mało z ducha jego nauczania?
[s. 88] Rozpoczynane przy posiłku rozmowy często przeciągały się do późnej nocy, a największą izbę naszego domu wypełniali po zmroku wierzący z miasteczka. Wślizgiwali się przez próg bezszelestnie, jak duchy, i tak samo, bez hałasu i wylewnych pożegnań, znikali w ciemności po zakończeniu spotkania. Zawistnych ludzi gotowych do złożenia na nas donosu do inkwizycji nie brakowało, trzeba więc było zachowywać najwyższą ostrożność. Płomyk lampki oliwnej dawał niewiele światła, w izbie wypełnionej słuchaczami widać było właściwie tylko ludzkie cienie, głos doskonałego brzmiał tajemniczo i dostojnie. Moja wyobraźnię najbardziej umiał rozbudzić właśnie Jakub Santer, mężczyzna drobnej postury, jakby wiecznie zawstydzony, chowający w ramionach głowę przyprószoną siwym włosem. Mówił niewiele, ale gdy się odzywał głosem o niespodziewanie niskiej barwie, wstępował w niego jakby nowy duch. Słuchając go miałam nieraz gęsią skórkę na rękach. Niemal widziałam sceny ucieczek przed inkwizycją, o których opowiadał. To zniżając, to podwyższając głos malował obrazy znikomości widzialnego świata i nieopisanego blasku niebiańskiej chwały. Opowiadał o niegodziwościach rzymskiej bestii, o błędach, jakie księża głoszą z ambon. Zwracał się do nas ze śmiertelną powagą, by za chwilę doprowadzić słuchaczy do śmiechu jakimś żartem czy wesołym wspomnieniem. Uwielbiałam te wieczory w mroku naszego domu, zawsze ogarniał mnie żal, gdy spotkania się kończyły i trzeba było iść spać.